piątek, 18 października 2013

Kwiaty z bibuły

Z okazji Chrztu córeczki zdobyłam się na odwagę, by pierwszy raz w życiu zrobić kwiaty z bibuły. Wyszły rewelacyjnie! Mały różany bukiecik, oszroniony srebrnym brokatem idealnie sprawdził się w roli dekoracji stołu. Niektóre płatki dodatkowo są ozdobione kryształową rosą.

Jeśli podobają Wam się kwiaty, zapraszam :)







sobota, 21 września 2013

Pierwszy tort urodzinowy - pszczele inspiracje












    Długo szukałam inspiracji na tort urodzinowy dla córeczki. Kusiły mnie piękne kwitnące różem ciasta, ale zdecydowałam się postawić na coś innego, dochodząc do wnosku, że jeszcze przyjdzie czas na "księżniczkowe" torty.
   Tort inspirowany był postacią, imienniczki mojej córeczki, Pszczółki Mai. Stwierdziłam,że to idealny pomysł na tak ważny, pierwszy tort urodzinowy. Niestety solenizantka,jako mała alergiczka, nie mogła go spróbować, ale z tego tez powodu odważyłam się upiec mniej zdrowy wariant z barwnikami spożywczymi.
W sieci znalazłam dużo fajnych propozycji tortów. Mój oczywiście nie wyszedł tak pofesjonalnie, jak poniższe, ale dopiero zaczynam swoją przygodę z dekorowaniem ciast, więc jestem zadowolona. Pszczoły z masy cukrowej kupiłam w cukierni, masę cukrową która pokrywała tort zrobiłam sama dodając żółty barwnik spożywczy. Masa okazała się katastrofą, możliwe,że coś mi nie wyszło bo blogerka od której zaczerpnęłam przepis, zarzekała się że to najlepszy,jaki do tej pory wypróbowała. Położyłam za grubą warstwę, ciężka masa spływała rozrywając się i pozostawiając po sobie dziury. Byłam załamana ale  wpadłam na pomysł, który uratował tort. Okroiłam masę wokół ciasta,zostawiając ją jedynie na wierzchu, a na zgrubienia położyłam pszczółki, resztę zalepiłam lentylkami. Nierówności po bokach obsypałam tartą czekoladą Gościom tort spodobał się i co najważniesze smakował.

Oto efekt ciężkiej pracy, daleki od ideału ale mój :)


















Cukierniane gadźety które mogą się przydać:

-pszczoły z lukru plastycznego
-stokrotki z opłatka
- żółty barwnik spożywczy
- żółte i brązowe lentylki















piątek, 20 września 2013

Strefa testera: Niekapek Tommee Tipie i nauka picia z niekapka







    Maja swój pierwszy niekapek dostała dosyć późno, ale za to był to kubek dobrej marki :)
Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy to śliczny róż. Kubeczek ma miękki dzióbek, dzięki czemu świetnie sprawdza się dla młodszych niemowląt. Ustnik ma kapturek, co pozwala pozostać mu czystym w razie kontaktu z brudnym podłożem :) Na zewnątrz posiada gumowe elementy,które szybko się brudzą, ciężko je umyć pod bieżącą wodą, dlatego polecam czyszczenie szczoteczką. Wewnątrz kubeczka jest sporo małych elementów, dlatego jak czytamy w ulotce, powinniśmy codziennie, wyjmować je i dokładnie umyć. Wspomniane elementy znajdujące się w środku niekapka, umożliwiają nam decydowanie o wielkości strumienia płynu, który wydostaje się przez ustnik. Bobasom, które są na początku niekapkowej drogi najlepiej ustawić mniejszy, a gdy już się oswoją i będą bardziej samodzielne, można go zwiększyć.





Jedyną jego wadą jest wielkość, mimo,że egzemplarz, który posiadam jest przeznaczony dla maluszków od 7 miesiąca życia, jest dosyć spory i nawet teraz, kiedy córeczka skończyła rok, ma małe trudności w samodzielnym piciu z kubka. Chodzi o to, że kapturek ustnika uwiera ją w maleńki nosek, jednak faktycznie córeczka jest dość drobna jak na swój wiek i może stąd nasze trudności. 

   Zalety biorą górę i gdybym miała ponownie wybierać kubeczek, zdecydowałabym się na dokladnie ten sam.
Być może naszym błędem było podanie córce tego kubka jako pierwszego niekapka, zamiast zaproponować jej na początek mniejszy, jakie tommee tippee,również ma w swojej ofercie.
Najważneiksze,że Maja kocha swój kubeczek i aktualnie pięknie się nim posługuje.








Nauka picia z niekapka



   Jak już wspomniałam, Maja późno zaczęła korzystać z niekapka a to wszystko przez to, że nie mogłam się zdecydować, kótry byłby dla niej odpowiedni. Na rynku jest ich stanowczo za dużo, a ja mam trudności w podejmowaniu decyzji :) W końcu wyboru dokonał tatuś i wybrał doskonale. 
   Zanim kubeczek trafił w rączki Mai, radziłyśmy sobie inaczej z podawaniem płynów, ale również kiedy Mała dostała swój kubeczek musiałam kombinować, bo nauka okazała się wcale nie taka prosta.



Nauka poprzez zabawę


Na początku kubek służył jej do zabawy, chciałam aby córeczka się z nim oswoiła. Nie chciałam od razu wpychć go do jej maleńkiej buzi i dodatkowo wlewać płyn. Trochę to makabryczne ;) 
Potem pokazywałam jej jak z niekapka pije mama, tata i miś, ale Mała wolała używać go jako gryzaczka.
Troszkę traciłam cierpliwość, bo zależało mi,żeby przed latem umiała sprawnie z niego pić, a brak tej umiejętności utrudniał spacery, bo co parę kroków zatrzymywaliśmy się by napoić dzieciątko,zamiast tego mogłaby sama dozować sobie napoje, według potrzeb.


Wszystko ma swój czas


Pewnego dnia Maja wróciła ze spaceru z nową umiejętnością :) Dostała, jak zwykle, kubeczek do zabawy, żeby nie nudziła się w wózeczku i sama bez namowy pociągnęła parę łyczków ze swojego niekapka. Byłam z niej dumna :)